wtorek, 17 marca 2015

Płacz



Czy słyszeliście kiedyś płacz dziecka? Nie jest to przyjemne doświadczenie, zwłaszcza gdy jest to płacz dziecka skrzywdzonego niesłusznie. Aczkolwiek dzieci mają też skłonność do wyrażania emocji płaczem i nikogo nie powinno to dziwić. 


Ale czy słyszeliście kiedyś płacz dziecka pośród ciemności? To doświadczenie jest niezmiernie przerażające i zapewniam was, nie chcielibyście go doświadczyć. 
 

Gdy słyszy się w nocy płaczące dziecko stojąc na ulicy. Pod mrugająca latarnią, która rozgania mrok jedynie na kilka metrów i patrząc w cień za nią, z którego dobiega dźwięk płaczu. Chce się jak najszybciej oddalić z tego miejsca, a nie gdybać co spowodowało ów płacz. Natura ludzka oczywiście każe co odważniejszym jednostkom pójść i sprawdzić, ale kto z was właśnie tak by postąpił?


Piszę o tym, bo kiedyś mnie to spotkało. Spacerowałem po ulicach wsi chcąc ogarnąć własne myśli. Pora była już późna, więc ulice jak zawsze były puste i ciche, a jedynie po światłach w oknach mijanych domów można było domyślić się, że ktoś żyje w tej wsi. Dochodziłem właśnie do latarni, której światło mrugało i w każdej chwili można było się spodziewać, że zgaśnie całkowicie. Po prawej miałem staw zarośnięty chaszczami i właśnie z stamtąd dobiegł mnie płacz. Najpierw cichy, ledwo słyszalny, a później coraz głośniejszy, aż wreszcie przeszedł w wrzask i nagle ucichł.

Zatrzymałem się przejęty pod latarnią, która nadal nie zdecydowała czy będzie świecić, czy też zgaśnie na dobre i utkwiłem wzrok w stawie. Nie spostrzegłem tam żadnego ruchu, zapanowała zdecydowanie nieprzyjemna cisza i znów usłyszałem ledwo słyszalny szloch dziecka, przechodzący w płacz. Zszedłem z drogi i przeskoczyłem rów. Nie wiedziałem co tak naprawdę mam zrobić, wątpiłem by był to prawdziwy płacz, pomyślałem raczej o kotach, była końcówka marca. Ale płacz znów stał się intensywny, naprawdę głośny, a później wrzaskliwy. Po chwili znów ucichł i już się nie odezwał.

Bałem się choć nie rozumiałem tego strachu, nie wynikał on z troski o dziecko, przyznaję. Podchodziłem coraz bliżej stawu, ale nie usłyszałem już nic. Wody w tym stawie było po kostki, więc wątpiłem by ktoś mógł się tu utopić, obszedłem go dookoła, ale niczego nie znalazłem.

Wróciłem na drogę i ruszyłem dalej, choć ciągle nasłuchując każdego dźwięku i oglądając się za siebie. Było to moje pierwsze doświadczenie płaczu, ale też nie ostatnie w moim życiu.



Przyznam, że nie wiem czy był to chochlik mojej wyobraźni, zmieniający odgłosy zwierząt w to co mogło by mnie najbardziej przerazić tamtej nocy, czy rzeczywiście słyszałem płacz dziecka. Wiem tylko, że nie byłem jedyną osobą słyszącą ten płacz. Rok później wróciłem w tamto miejsce z moim dobrym znajomym. Nie zdradziłem mu jaki jest ukryty motyw tej przechadzki. Gdy już tam byliśmy, obok tamtego stawu, przystanęliśmy na chwile. On stał odwrócony tyłem, a ja cały czas patrzyłem w zarośla które obrastały tamten zbiornik. Po chwili obejrzał się za siebie i zapytał mnie, czy słyszę cichy płacz dziecka… 

Działo się to w noc z 20 na 21 marca. 

Jeremiasz 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz