niedziela, 15 lutego 2015

Kozacy



Pewnej zimy, gdy jeszcze nierzadkim było spotykać ludzi z szablą u pasa, do Dachnowa przywędrowało dwóch kozaków. Był środek grudnia i śnieg spływał z ciężkich chmur falami. Wieś była niemalże odcięta od świata toteż miejscowi zachodzili w głowę jak wędrowcom ta sztuka się udała, jak tu dotarli w taką zamieć i jakiż to diabeł przywiał ich w te strony. Były to czasy których już nie pamiętamy, podczas największych zamieci  ludzie nie myśleli by ruszać się gdzieś poza swoją wieś, drogi nie były odśnieżane i można było polegać jedynie na koniach i saniach. Po przybyszach było widać, że to dwaj uciekinierzy, może nawet dezerterzy z jakiegoś wojska. A kto im spojrzał w twarz, wiedział że trawi ich jakaś choroba. Nikt nie chciał z nimi rozmawiać, ale też nikt ich nie przepędzał, być może już wtedy ludzie wyczuwali w nich jakieś zjawy, którym nie warto się narażać. Wszyscy też spodziewali się, iż zabawią tu chwilę i odejdą dalej w bardziej atrakcyjne miejsca. Tak się jednak nie stało. Zamieszkali w opuszczonej chacie na północno-wschodnim krańcu wsi. Nie palili tam ognia, co wszystkich dziwiło, bo zima była zroga. Nie żebrali też u ludzi jedzenia, czasem tylko widywano ich wieczorem, gdy przechadzali się zaśnieżonymi ulicami, a najczęściej widywano ich kolo miejscowego cmentarza. 


Minęło kilka tygodni, ludzie coraz rzadziej widywali kozaków, myślano nawet, że zamarzli w nieogrzewanej chacie, ale też nikt nie miał na tyle odwagi by tam zawędrować i to sprawdzić. Niektórzy też myśleli, że odeszli do sąsiedniej wsi, bo i z tamtąd docierały do mieszkańców dachnowa słuchy, że widują kozaków. Z  pobliskiej miejscowości Cieszanów, ktoś przyniósł plotkę, że ponoć rozkopano tam świeży grób i porwano zwłoki. Nikt nie wiedział wtedy czy to prawda, ale rozeszła się plotka, że to wampir powstał z grobu.

Niedługo potem i w Dachnowie coś podobnego miało miejsce. Rozkopano jeden z najświeższych grobów, ciało zniknęło, pozostały jedynie skrawki ubrania. Niedługo potem ktoś znów zmarł we wsi i został pochowany. Po kilku dniach grób rozkopano i ukradziono zwłoki, tym razem jednak pozostawiono rękę nieboszczyka, obgryzioną do kości. Ludzie zaczęli myśleć, iż to jakieś zwierze wygłodniałe w trakcie srogiej zimy zabrało się za dość nietypowy sposób zdobycia pożywienia. Nie trwali długo w tym przekonaniu, bo już pod koniec zimy, po kolejnym pogrzebie ktoś z mieszkańców zauważył, że dawno niewidziani kozacy kręcą się koło cmentarza tuż po zmroku. Zakradł się i zobaczył, że klęczą oni przy świeżym grobie i rozkopują zmarzniętą ziemię gołymi rękami. Sam bał się ich przepłaszać, wrócił więc do wsi, zebrał gromadę mężczyzn i udali się na cmentarz. Nie było już tam kozaków, ani ciała w grobie. Pobiegli więc do ich chaty i dogonili ich w chwili gdy wchodzili do chaty z ciałem nieboszczyka na rękąch, a jeden z chłopów spostrzegł, że jeden z nich przeżuwa kawał mięsa. Rzucili się do drzwi chaty, ale było za późno, kozacy zabarykadowali się w środku, nie odzywając się ani słowem do wieśniaków i nie odpowiadając na ich krzyki.

Nie sposób było wejść do środka, chcieli wykurzyć ich ogniem, ale drewno chaty było za mokre by mogło się to udać. Długo debatowali co dalej i ktoś wpadł na pomysł by uwięzić ich w środku i tym sposobem nie pozwolić im uciec. Chłopi zabrali się więc do pracy i jeszcze przed świtem każde wyjście z chaty było skutecznie zabarykadowane, kozacy zostali uwięzieni, a chłopi wrócili do domów. Po drodze uzgodnili miedzy sobą by nie mówić o tym nikomu i pozostawić kozaków samym sobie, niech Bóg zdecyduje o ich losie.

 I zdecydował. Kozacy byli przeklęci przez starą wiedźmę, której jak później powiadali wyrządzili krzywdę. Nie mogli pożywiać się niczym poza mięsem zmarłych, krążyli po wsiach od wielu miesięcy wykopując ciała z ziemi. Zawsze też na czas uciekali z miejsc które okradali zanim ktoś ich oskarżył i wymierzył karę. Tym razem jednak utknęli w chacie, a mięso umarłego szybko się im skończyło. Nie mogli umrzeć normalnie i stale czuli narastający i niepohamowany głód. Po pewnym czasie zamknięcia zaczęli zjadać się nawzajem, kawałek po kawału, umarli dopiero wtedy gdy zatopili zęby w swych sercach. Straszna musiała to być śmierć. Po jakimś czasie pozostały z nich jedynie kości. W lecie w chatę uderzył piorun i spłonęło wszystko, chata i ich obgryzione kości. Pozostały jedynie zjawy kościotrupów przeklętych kozaków, które jak legenda niesie do dziś krążą po ulicach naszej wsi. 


Zastanówcie się teraz, czy w jakąś mglistą zimna noc nie widzieliście dwóch postaci przemierzających ulice Dachnowa, czy nie widzieliście tych zjaw, które wyłoniły się z jakiejś ciemnej alejki? Czy nie znacie kogoś kto w mroku nocy ujrzał przed sobą kościstej twarzy?

Czy ta legenda jest prawdą czy nie, sami oceńcie, ale uważajcie na Kozaków i ich kościste oblicza. 

Jeremiasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz